podróżowanie samochodem nocą

Nocne podróże samochodem

Początek

Tamta podróż z dzieciństwa przypomina mi się za każdym razem, gdy przemierzam samochodem nocne miasta i miasteczka

Rys. Rafał Reyman

Rytmiczny turkot Syreny 104 był jedynym dźwiękiem, kiedy przesuwaliśmy się po ulicach uśpionego miasta. Tato prowadził wyjątkowo spokojnie, choć pusta droga zachęcała go zwykle do kreślenia zygzaków, a to z kolei nieco rozbawioną Mamę do mało przekonujących protestów, tak jakby oponowała jedynie z obowiązku.

Samochód toczył się płynnie, a oni milczeli, otuleni nocnym niebem i zimnym światłem latarni.

„Idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd”, słowa niespodziewanie wypłynęły ze mnie przerywając ciszę. Klęczałam na tylnym siedzeniu, przyklejając swój dwuletni nos do szyby i patrząc, jak upstrzone gwiazdami niebo wisi nad budynkami. Wersy płynęły jeden za drugim, a ciemny świat przesuwał się wraz z nimi. Zaryglowane drzwi, pogaszone światła, kraty sklepów spożywczych, samochody wrośnięte w beton. Dreszcz euforii przeszywał mi ciało. „Bo usłyszy kot kulawy, cicho bądźcie, cicho sza!” Z transu wyrwała mnie rozmowa rodziców, zdumionych pamięcią ich brzdąca do wierszyków.

Zasypiałam tej nocy w królestwie baśni. Tajemniczego świata zamieszkałego przez troje ludzi, którzy płyną po nim bladoniebieską maszyną, podczas gdy czarne niebo kusi śpiące w gniazdach ptaki błyskotkami, a kulawy kot skrada się pod drzewem. Bujałam się w przestrzeni czarnej pustki, dryfując wraz z gwiazdami i planetami, w fartuchu nieba Wielkiej Nocy.

Tamta podróż przypomina mi się za każdym razem, gdy przemierzam samochodem nocne miasta i miasteczka.

Patrzę na ustawione holenderskie rowery, czekające, aż rano ich właściciele znów pobudzą je do życia. Uziemione samochody, w klombach kwiaty, których nikt teraz nie ogląda. Zamknięte sklepy z towarami w oświetlonej przestrzeni, na które nie ma teraz chętnych. Opustoszałe parkingi z rzędami metalowych wózków. Podłogi lśnią, klienci i sprzedawcy są daleko. Znak „uwaga dzieci”, jakby trochę niepotrzebny i zagubiony. Żadne dzieci tędy nie przejdą, one też baraszkują w fartuchu czarnego nieba. Ich ciała leżą w pokojach oświetlonych jedynie smugą ulicznej latarni, piszącej wzory na ścianie.

Ciemne okna w każdym domu niczym zamknięte powieki. Tylko gdzieniegdzie prostokąt światła oznajmia – jestem tu. Nie mogę spać, pracuję, pilnuję chorego, jestem taki jak ty w tym samochodzie, który suniesz teraz pod moimi drzwiami. Tylko ty i ja wiemy, co tu się teraz dzieje, gdy tamci poszli, a wszystko wokół znieruchomiało w bezczasie, zatrzymało się bezużyteczne, w zawieszeniu, niepewne, czy to się kiedyś skończy, czy będzie trwało wiecznie.

Drzewa po obu stronach drogi zasysają nas w czarny tunel, snop reflektorów pokazuje cel, białe pasy śmigają na asfalcie. Powieki kleją się, ale dusza, rozbudzona, nie pozwala oczom się zamknąć. Jeszcze trochę, jeszcze kawałek, nie przerywajmy, tylko my i Noc. Kiedy już ciało powie dość, zatrzymamy się gdzieś i oddamy w jej ręce, dopóki poranek nie szturchnie nas zimnem i światłem.

Wytrzemy wtedy zaparowane szyby i zobaczymy nowonarodzony Świat.

Nowakowska

Magdalena Nowakowska

Doktor historii, psychoterapeuta. Autorka książki Starożytna Grecja od kuchni.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe