Wrak samolotu C-47 przypomina o czasach świetności bazy wojskowej Željava w Chorwacji
Baza lotnicza Željava, ukryta w górach Plješevica, była jedną z największych podziemnych baz w Europie. Stanowiła główny punkt systemu obrony powietrznej Jugosławii. Gigantyczny obiekt wznoszono przez dwadzieścia lat, począwszy od roku 1948. Dysponował pięcioma betonowymi pasami startowymi, podziemnymi hangarami mogącymi pomieścić pięćdziesiąt osiem samolotów oraz rozbudowaną siecią radarów, w których zasięgów znajdował się niemal cały kraj. Teren był pilnie strzeżony, a jego lokalizacja utrzymywana we względnej tajemnicy.
W podziemnych tunelach biegły korytarze o łącznej długości ponad trzech i pół kilometra, a na miejscu stacjonowało około tysiąca żołnierzy. Eskadra samolotów składała się przede wszystkim z myśliwców bojowych MiG-21.
Konstrukcję zaprojektowano w ten sposób, by przetrwała bezpośrednie trafienie pociskiem nuklearnym o sile 20 kiloton. W razie ataku załoga miała do dyspozycji zapasy żywności i paliwa pozwalające przetrwać przez miesiąc. Dostęp do wody zapewniało własne, niezależne źródło oraz dodatkowo wodociąg o długości dwudziestu kilometrów. Wzniesienie całego kompleksu kosztowało gigantyczne pieniądze – około 6 mld dolarów, które odpowiadają dzisiejszym 42 mld.
Na początku lat 90., gdy wybuchła wojna domowa w Jugosławii, z bazy startowały samoloty biorące udział w zadaniach bojowych. W 1991 roku wycofujące się wojska jugosłowiańskie celowo wysadziły część pasów startowych, a dzieła zniszczenia dopełnili rok później Serbowie. Po zakończeniu wojny zdewastowaną bazę pozostawiono własnemu losowi. Teren jest zbyt duży, by dało się go chronić, a stan obiektu nie pozwala już używać go w celach wojskowych.
Dawna baza wojskowa wChorwacji jest dziś celem wycieczek miłośników eksploracji ruin oraz off-roadu. Do części hangarów da się wjechać autem terenowym, można też zwiedzać je pieszo. Potrzebna jest jednak dobra latarka, ciepła kurtka i spora doza uwagi, gdyż teren nie jest w żaden sposób uprzątnięty. Bezwzględnie należy też trzymać się na terenie lotniska wydeptanych ścieżek, poza nimi teren wciąż może być bowiem zaminowany.
Przy wjeździe na teren bazy stoi porzucony samolot transportowy C-47, obklejony gęsto vlepkami. Do wraku da się wspiąć po skrzydle, jego wnętrze zostało już jednak dawno ogołocone z wszelkiego sprzętu, a z maszyny pozostał jedynie metalowy szkielet.
Fot. Travel Magazine