„Agent szczęścia” próbuje odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czym właściwie jest szczęście
W latach 80. rząd Bhutanu wprowadził dość rewolucyjną koncepcję: za główny wskaźnik rozwoju kraju obrał nie indeks PKB, odnoszący się bezpośrednio do rozwoju gospodarczego i poziomu zamożności, lecz miernik Szczęścia Narodowego Brutto.
Cel polityczny był dość jasny. Wskaźnik miał świadczyć o tym, że rządzący krajem za priorytet stawiają sobie sprawienie, by mieszkańcy Bhutanu żyli szczęśliwie. Było to też dość jasne odrzucenie kapitalistycznej idei świata napędzanego ciągłym zyskiem i rozwojem. Jak wyjaśnił w rozmowie z CNN były premier Bhutanu, Lotay Tshering: „Gdy wiemy, że bogactwo materialne nie przekłada się na to, czego naprawdę szukamy w życiu — spokój umysłu i szczęście — dlaczego mielibyśmy to stawiać jako główny cel? Musimy myśleć o następnych pokoleniach. Dlatego może nie radzimy sobie najlepiej ekonomicznie, ale wszystkie nasze działania mają być zrównoważone, mają służyć przyszłym pokoleniom”. Przez kolejne dekady miano najszczęśliwszego narodu na świecie stało się dla Bhutańczyków nie tylko nośnym hasłem reklamowym, ale też częścią kulturowej tożsamości.
Jak jednak mierzyć poziom narodowego szczęścia?
Zadanie to przypada rządowym ankieterom. Raz na pięć lat wyruszają w teren, by przeprowadzić szczegółowe badanie pośród ośmiu tysięcy losowo wybranych gospodarstw domowych. I nie jest to zwykła ankieta z pytaniem “jak bardzo jesteś szczęśliwy w skali od 1 do 10″. To dogłębny wywiad zawierający około 300 pytań.
I właśnie dwóch ankieterów jest bohaterami dokumentu Aruna Bhattarai i Dorotty Zurbó. Czterdziestoletni Amber Kumar Gurung i jego kolega podróżują po Bhutanie żółtym samochodem i zadają ludziom kolejne pytania. Równocześnie prowadzą ze sobą rozmowy o własnym życiu, a Amber dość szybko wyrasta na głównego bohatera „Agenta szczęścia”. Mężczyzna poszukuje spełnienia, wierząc, że osiągnie je żeniąc się i zakładając rodzinę. Na przeszkodzie w tym staje mu – jak sądzi – brak obywatelstwa (jest synem nepalskim imigrantów).
Chociaż dokument zaczyna się serią spotkań okraszonych łagodnym humorem, a akcja toczy się pośród wyjątkowo pięknej, niemal nienaruszonej przez człowieka natury, „Agent szczęścia” nie jest filmem analizującym sam bhutański indeks szczęścia.
Nie jest też przyjemnym obrazem, który ma sprawić, że poczujemy się dobrze. Dość szybko pojawiają się w nim bardziej mroczne wątki: uzależnienie, bieda, samotność, choroba i śmierć czy dramat transseksualnej kobiety. Okazuje się, że dane rządowe dotyczące zadowolenia obywateli nie są do końca jednoznaczne. Pośród optymistycznych historii kryją się bowiem prawdziwe ludzkie dramaty.
Twórcy w sprawny sposób poruszają się pomiędzy wątkami, prowadząc równolegle coraz bardziej rozbudowaną opowieść, której bohaterem jest sam Amber.
Daje to dobry rezultat: film zyskuje nieco nostalgiczny, melancholijny wymiar, otulając ciepłem wszystkie pojawiąjące się na ekranie postacie. Nie ucieka przed trudnymi tematami, ale też nie pogrąża się w defetyzmie. Tworzy wielopłaszczyznowy i dość intymny obraz życia zwykłych ludzi.
Pomaga w tym też subtelny humor. Czy to będzie narzekanie trzech żon na aroganckiego męża, czy potyczki z zadawanymi przez ankietera dość dziwacznymi pytaniami dotyczącymi posiadanego inwentarza. „Agent szczęścia” każe się też oczywiście zastanowić nad tym, czym tak naprawdę jest szczęście.
Cały wachlarz odpowiedzi, za którymi kryją się większe i mniejsze pragnienia, dowodzi, jak trudno pojęcie to ująć w sztywne ramy.
W jakimś sensie ma to wymiar optymistyczny. Większość bohaterów do czegoś dąży, ale równocześnie godzi się, iście po buddyjsku, z sytuacją, w której się znaleźli. Szczęście jest stanem pożądanym. Ale pomiędzy chwilami spełnienia są po prostu momenty zwykłego życia, w których śmiech przeplata się z goryczą, wzruszenie z obojętnością, strach z ukojeniem. W końcu, jak tłumaczył Dasho Karma Ura, jeden z pomysłodawców indeksu Szczęścia Narodowego Brutto: „Życie nie jest sekwencyjne. Nie możesz powiedzieć: najpierw chcę być bogaty, a potem szczęśliwy”. „Agent szczęścia” tę prawdę dobrze oddaje.
„Agent szczęścia”, reż. Arun Bhattarai i Dorotty Zurbó, w kinach od 27 grudnia