Czas jest przyjacielem wędrowca. Sprzyja uważnemu podróżowaniu
Minęło niemal dwadzieścia lat, a ja wciąż potrafię odtworzyć każdy szczegół drogi z Argamasilla de Alba do jeziora Peñarroya w Hiszpanii.
Pokonywaliśmy ten dystans dziesiątki razy fiatem cinquecento, którego cisnąłem na tych niewielkich wzniesieniach pozwalając letniemu powietrzu wpadać do wnętrza przez opuszczone szyby. Fiacik nie miał klimatyzacji, dzięki czemu nie mieliśmy pokusy, by tkwić w kokonie chłodu wypełniającego blaszaną przestrzeń. Plecy przylepiające się do oparcia fotela były ceną, którą warto było płacić za wpływający do samochodu zapach pinii, krzewów tymianku i rozgrzanego asfaltu.
Przez dobre dwa tygodnie mieszkaliśmy nad jeziorem nieopodal kamiennego zamku, śpiąc w samochodzie i budząc się z widokiem dębów korkowych w lusterkach wstecznych. Prowadziliśmy wtedy dość cygańskie życie, zatrzymując się na dłużej tam, gdzie akurat mieliśmy ochotę.
Detale. Tysiące szczegółów, które zostają pod powiekami. To dla nich wyruszamy w drogę. Podróż jest sumą detali. Niektórzy twierdzą, że życie również.
Dla większości osób te kilka kilometrów, które pokonywaliśmy z obozowiska do Argamasilla de Alba nie ma zapewne żadnego znaczenia. Ot, środek wypalonej słońcem La Manchy, serce Hiszpanii. Dla mnie ta trasa jednak jest workiem wspomnień i emocji, rozmów i lęków, szczęścia. Jest esencją podróży. Każdy z nas, wyruszających w drogę, zna takie miejsca. Punkty, które zostają w nas do końca życia. Nasycają codzienność. Kształtują nas.
Zatrzymaliśmy się tam na dwa tygodnie i nagle okazało się, że ta niepozorna droga ma mnóstwo historii.
Niedaleko znajdowała się jaskinia Montesinos, w której głębiny Cervantes kazał zapuszczać się Don Kichotowi. W zaroślach laguny Ruidera pływały żółwie wodne. Piętnastego sierpnia do położonego na odludziu zameczku Castillo de Peñarroya zjechał nagle tłum Hiszpanów, celebrujących święto patronki zamkowej kapliczki. Na dwa dni obsiedli krzaki wokół, rozbijając namioty tuż obok naszego samochodu i zaglądając nam do garnka na ognisku, w którym gotowaliśmy makaron z sosem pomidorowym. Hiszpanie nie zachowują dystansu i trzeba się do tego przyzwyczaić – jeżeli tylko zobaczą kogoś w promieniu kilkuset metrów, zaraz do niego płyną, choćby mieli całą przestrzeń tylko dla siebie.
Rankami budziły nas strzały właścicieli hacjend, którzy szukali ze strzelbą zajęcy i bażantów. W wodach akwenu Peñarroya, utworzonego dzięki betonowej zaporze, spotkałem któregoś dnia węża wodnego. Otarł mi się o nogi i zniknął we wzbitym z dna mule. Uczyłem się wtedy czegoś o Hiszpanii każdego dnia.
Tamta podróż ukształtowała wszystkie kolejne. Nauczyła mnie, jak podróżować uważnie.
Zapamiętałem z niej, że:
- Lepiej zwolnić niż się spieszyć. Dostrzeżenie wielu aspektów danego miejsca wymaga czasu. Przyglądania się.
- Czasem lepiej zrezygnować z zobaczenia najbardziej znanych punktów wymienianych w przewodnikach, a poświęcić czas miejscu, w którym akurat jesteś.
- Dobrze jest wracać do znanych już miejsc, by zderzyć nowe wrażenia z tymi już uleżałymi.
- Istotą podróżowania jest słuchanie miejsc, ludzi, przyrody. Łączenie emocji z wiedzą i szukanie detali, które potrafią zachwycić lub powiedzieć więcej niż szeroka perspektywa, w której łatwo się zgubić.
- Przydaje się prowadzenie dziennika podróży, a jeszcze lepiej, gdy połączy się je ze szkicowaniem. Nawet jeżeli nie umiesz rysować – nie chodzi tu bowiem o wierne odwzorowanie scenerii, lecz skierowanie na nią własnej uwagi. Zapominamy niewiarygodną ilość zdarzeń. Ich zapisywanie utrwala je w pamięci, a dodatkowo stanowi zasób, do którego można po latach wrócić.
- Zazwyczaj lepiej unikać robienia tego, co inni. Prawda jest taka, że niewiele zapamiętasz z wizyty w restauracji, którą wszyscy już obfotografowali i udostępnili na Instagramie. Niech podróż nie będzie odhaczaniem popularnych punktów. Więcej zapamiętuje się z przypadkowych miejsc, niespodziewanych wizyt, niepozornych zaułków. Z tego, co odkryje się samemu, nawet jeżeli niezbyt dobrze prezentuje się to na zdjęciu.
- Wygoda jest przyjemna, ale nie powinna być najważniejsza. Czasami więcej dowiesz się o miejscu i więcej przeżyjesz śpiąc we własnym aucie niż w luksusowym hotelu.
Przez te wszystkie lata w drodze dowiedziałem się, że istotą podróży są opowieści. To dzięki nim opuszczanie własnego domu ma sens. Nigdy więc nie przestawaj słuchać. Pytać. I patrzeć.