Drezno Stollenfest 14

Drezno. Największa strucla świata

Początek

Każdego grudnia na ulicy niemieckiego miasta pojawia się kilkutonowe ciasto. Upolowanie jego kawałka należy do bożonarodzeniowej tradycji

Fot. Travel Magazine

Od ponad ćwierć wieku barwna parada przemierza w grudniu ulice Drezna. Na jej zakończenie pomiędzy tysiące ludzi trafia ważące kilka ton bożonarodzeniowe ciasto – stollen.

Największą struclę świata cukiernicy zaczynają przygotowywać już na początku grudnia. Składają ją z kawałków ciasta o powierzchni biurka. Układanych piętrowo, zalewanych masłem, posypywanych kilogramami miałkiego cukru. Zadaniem piekarzy jest uwinięcie się z pracą przed drugą niedzielą adwentu. To wtedy przypada święto Stollenfest. Strucla trafia na platformę ciągniętą przez parę koni i w aplauzie wiwatującego tłumu wieziona jest przez miasto.

Drogę do ważącej kilka ton strucli stollen rozpoczął w 1474 roku. A w każdym razie wtedy został po nim namacalny ślad – wzmianka w rachunkach zakonnego szpitala św. Bartłomieja. Średniowieczny wypiek, jak przystało na czas adwentowego umiaru, lepiony był z mąki, drożdży i wody. Przyciężki placek nie budził raczej wśród pacjentów równie gorących emocji, jak u dzisiejszych mieszkańców Saksonii.

Kościół na obecność masła, mleka czy miodu w adwentowych ciastach patrzył niechętnie. Wypieki miały stawać w gardle, by nie rozpraszać wiernych w pełnym zadumy oczekiwaniu na narodziny Zbawiciela.

Elektor saski Ernst von Sachsen wraz z bratem Albrechtem wysłali do Ojca Świętego prośbę o złagodzenie zakazu. Batalia o obecność masła w cieście zakończyła się jednak sukcesem dopiero za następnego papieża, Innocentego VIII. Jego „list maślany” z 1491 roku udzielił drezdeńczykom dyspensy od postnego traktowania strucli. Papieska wyrozumiałość nie wyszła jednak poza dworskie stoły. Przywilej zajadania się wypiekiem ociekającym masłem zyskał wyłącznie dwór królewski. Lud za chwilę kalorycznej przyjemności musiał płacić 1/20 guldena rocznie.

Wtedy jednak nikt jeszcze nie myślał o tworzeniu ciast ważących po kilka ton. Pierwszy gigant pojawił się w 1730 roku w Zeithain, miejscowości nieopodal Drezna.

To tam ponad 20 tysięcy gości, zaproszonych przez Augusta II Mocnego na festyn Zeithainer Lustlager, pochłonęło przygotowaną na tę okazję wielką struclę.

By sprostać oczekiwaniom uczestników święta, mistrz drezdeński Johann Andreas Zacharias wyczarował ciasto mające niemal dwie tony wagi. Przez tydzień biedziło się nad nim stu asystentów. Zużyto 3600 jaj, 326 baniek mleka i 20 centarów (1028 kg) mąki.

Zanim ciasto trafiło do brzuchów gości, piekło się w piecu przez sześć godzin. Przetoczenie wozu z gotowym już stollenem nadwątliło siły aż ośmiu koni. Wypiek powstał co prawda w czerwcu i użyto w nim jaj, których w klasycznym przepisie nie ma, rozmiarami uciszył malkontentów i uważa się go za praojca dzisiejszego struclowego giganta.

Składniki tradycyjnego stollena są dokładnie określone. Oprócz pszennej mąki i skórek, do ciasta wędruje klarowane masło, drożdże, mleko, cukier, słodkie i gorzkie migdały, trochę soli, korzenne przyprawy oraz namoczone w rumie rodzynki.

Kształt strucli nie jest okiełznany foremką, daleko mu więc do idealnych proporcji, jakich spodziewać by się można po niemieckich mistrzach fachu.

Ten trochę chropowaty wypiek bardziej przypomina solidny placek niż ciasto. Po ostygnięciu znika pod warstwą cukru pudru.

Dla drezdeńczyków udział w ulicznej paradzie jest dopełnieniem bożonarodzeniowego rytuału. Gigantyczna strucla, tocząca się przez starówkę, cieszy się przywilejami celebryty. Asysta policji, tłumy, flesze aparatów.

Po symbolicznym przecięciu stollena, do pracy przystępuje ekipa piekarzy, ćwiartująca ciasto na tysiące półkilowych kawałków. Każdy chętny zaopatruje się w kosztującą sześć euro pieczęć, którą można wymienić na porcję wypieku. I choć to najtańszy sposób na jego kupno, to nie wizja oszczędności pcha ludzi do ustawienia się w kolejce. Ważniejszy jest sam udział w corocznym wydarzeniu.

Drezno Stollenfest 7

Rozparcelowanie strucli mającej od 4 do 6 metrów długości i ważącej 3-4 tony zajmuje pół dnia. Wieczorem na blaszanej platformie zostają jedynie pojedyncze okruchy.

Drezdeńczycy lubią w ten dzień wybrać się na spacer ulicami miasta, nie rozstając się z charakterystycznymi torbami ze struclową zdobyczą. Nosi się je z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku i wrażeniem, że wszystko znów jest tak, jak należy.

T

Travel Magazine

Travel Magazine to kreatywny i kulturalny magazyn o świecie. Podróżowanie jest jedną z form opowiadania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe