Jeżeli nie nad morzem, to gdzie? Nasz korespondent ze Słowenii podpowiada, gdzie szukać ochłody podczas letnich upałów
Letnie upały w tym roku przyszły rekordowo wcześnie. Gorące powietrze przydusiło dolinę – w południe życie na wsi zamiera. Nie słychać kosiarek, traktorów, aut. Nie słychać niczego poza niezmordowanymi cykadami. Nawet ptaki urządzają sobie sjestę.
Po wyjątkowo długiej zimie, rekordowym mrozie w kwietniu i niespotykanie deszczowym maju, tegoroczny czerwiec był najgorętszy w historii pomiarów. Temperatura morza wZalewie Pirańskim przekroczyła 25 st. C i ochoczo zbliża się do trzydziestki. O ochłodzie nie ma mowy. Sąsiedzi niczym na komendę zaczęli dmuchać przydomowe baseny.
W ogródkach niemal słychać jak warzywa proszą o wodę. O szóstej rano, tak jak pozostali sąsiedzi wstaję, i podlewam grządki, żeby zdążyć przed palącym słońcem. Pozdrawiamy się znad węży i konewek.
Nie padało od kilku tygodni. Co prawda nad Alpami zbierały się ciemne chmury, ale po przejściu nad Dolinę pierzchały w popłochu po spotkaniu z morskim powietrzem. We wschodniej części Słowenii już pojawiły się pierwsze ograniczenia w korzystaniu z wody. Pomimo, że tam zdarzały się burze z obfitymi opadami. U nas wciąż beztrosko odkręcamy kran, napełniamy baseny i ratujemy rośliny przed suszą. Zbawienna jest bliskość Alp – tam co jakiś czas pada deszcz, który zasila potoki. Ujęcie wody dla naszej okolicy znajduje się tuż pod masywem górskim. Spod pionowej skalnej ściany o wysokości prawie kilometra tryskają życiodajne źródła.
Większość alpejskich potoków zasila rzekę Soczę. Słoweńcy nazywają ją Córką Połonin. Bierze ona początek w alpejskiej dolinie i przecina góry lazurowym pasem. Jej dolina jest powszechnie uważana przez Słoweńców za najpiękniejszą część kraju. Alpejski krajobraz, turkusowa woda oraz śródziemnomorska architektura tworzą scenerię niemal bajkową. Zagraniczni turyści, podróżując wzdłuż nurtu, lubią robić sobie przystanki na zdjęcia – w sezonie na jedynym szlaku komunikacyjnym w dolinie potrafią być więc korki.
W letnich miesiącach jest tu dużo chłodniej niż w innych częściach kraju. Kiedy morze osiąga 30 st. C., Socza na wysokości Kobaridu i Tolmina nie dobija do piętnastu.
Uciekający przed upałem i tłumami na wybrzeżu Adriatyku Słoweńcy chętnie wybierają się tu na urlop, ciągną tu też amatorzy raftingu, paralotniarstwa, wspinaczki czy kajakarstwa i kolarstwa górskiego.
W miejscowości Most na Soči, której nazwy nie trzeba tłumaczyć, największą popularnością cieszą się skoki do wody. Najpierw korzystano ze starego mostu, z którego śmiałkowie z 13 metrów szybowali do wody. Most został jednak wyburzony, ale w zamian przygotowano specjalną platformę do skoków. Rekord pobił na niej w 2008 Marjan Slovenec, który skoczył z 27 metrów. W nagrodę otrzymał… 27 metrów parówek.
Niestety, piękna Córka Połonin jest niebezpieczna. Co roku media informują o kolejnych jej ofiarach, co nie zniechęca jednak następnych śmiałków. Turkusowa woda hipnotyzuje i trudno odmówić sobie kąpieli. Zwłaszcza, gdy wysuszeni jak rośliny w moim ogródku, pragniemy jedynie chłodnej wody.