Dlaczego nie mam pojęcia w ilu krajach byłem

13 listopada, 2021
przeczytasz w mniej niż 3 min.
T H Chia TVZMk CidEc Unsplash 1 1

Matematyka nie jest najlepszym sposobem na poznawanie świata

A w ilu krajach już byłeś? – to jedno z częstszych pytań zadawanych podróżnikom oraz dziennikarzom piszącym o podróżach. Nigdy nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. Nie tylko dlatego, że nie do końca wiem, w ilu krajach byłem, ale też dlatego, że wiem, że zazwyczaj zadawane jest one w dobrej wierze. To niewinne pytanie rodzi jednak cały szereg komplikacji.

Pierwsza z nich jest czysto techniczna. Każde rachowanie wymaga bowiem przyjęcia pewnych norm, które pozwolą ująć rzeczywistość w matematycznej formie. W przypadku podróżowania trzeba by precyzyjnie określić definicję „bycia” w jakimś kraju.

Sam fakt przekroczenia granicy i postawienia nogi na obcym lądzie na niewiele się już zdaje. To kryterium mógł ewentualnie stosować Krzysztof Kolumb, który podróżował całymi miesiącami, a gdy gdzieś dotarł, musiał już tam zostać na kolejne miesiące albo tygodnie. W czasach błyskawicznego przemieszczania się dotknięcie stopą lądu nic w zasadzie nie oznacza. Czy przesiadka na lotnisku, trwająca nawet kilka godzin, oznacza, że byliśmy już w jakimś kraju? Teoretycznie tak, ale wszyscy przecież czujemy, że to nie ma sensu. Jakie kryterium więc wybrać? Zanocowanie gdzieś? A co, jeżeli nie opuściliśmy hotelu i widzieliśmy tylko ulicę przez okno? Albo, co jeżeli jesteśmy gdzieś nawet kilka dni, ale cały czas spędzamy na negocjacjach biznesowych w biurze, a potem padamy bez życia na łóżko w hotelu?

No i jest jeszcze kwestia krajów, które zniknęły. Co z Czechosłowacją czy Jugosławią? Mamy je wliczać? I dublować Chorwacją czy Czarnogórą? Zbyt wiele komplikacji, ale też zbyt wiele pokus, by dokonać na naszej liście drobnych manipulacji.

Od problemów technicznych istotniejsze jest chyba jednak to, że liczenie odwiedzonych krajów nigdzie po prostu nie prowadzi. Teoretycznie ma zapewne nadać jakiegoś porządku. Tyle, że te liczby niczego nie wnoszą. Wprowadzają za to element rywalizacji i wrażenie, że ten, kto był w większej liczbie krajów zasługuje na miano lepszego podróżnika.

Wymienianie długiej listy odwiedzonych miejsc być może ma czasem funkcję spajającą. Gdy niegdyś zdarzało się zatrzymywać w hostelach, zawsze trafiałem w nich przy śniadaniu na członków plemienia backpackersów, którzy przy porannej owsiance zawsze – ale to zawsze – wypytywali się wzajemnie o to, ile krajów w aktualnej podróży już przejechali oraz jak długo są w drodze. Prędzej czy później zawsze znalazł się ktoś, kto zakasował innych roczną wędrówką po całej Azji, czy czymś w tym stylu. Dużo było w tym karmienia swojego ego, ale też trochę prób odnalezienia się we „własnej” grupie społecznej. Jesteśmy przecież zwierzętami stadnymi, potrzebujemy interakcji społecznych. Ale też poczucia przynależności do grupy. W tym przypadku była to społeczność obieżyświatów. Mogłeś poczuć się swojsko pośród podobnych sobie. Podróżników, którzy przemierzali świat na zbliżonych zasadach. Nawet, gdy spotykałeś kogoś, kto był w 50 krajach więcej niż ty, i tak czułeś, że jesteś wśród swoich.

Szybko zorientowałem się jednak, że za przerzucaniem się tymi liczbami nie kryje się nic głębszego.

Początkowe uznanie (lub miło łaskoczące poczucie wyższości) po jakimś czasie zamieniało się w nudę. Te rozmowy niezwykle rzadko wykraczały poza niewiele znaczące technikalia. Przypominały mi trochę dyskusje fotografów, którzy zamiast o sztuce rozmawiają o aparatach.

Uwielbiam długie podróże. Uwielbiam nowe miejsca. Ale wiem też, że mogłeś być i w stu krajach, a po jakimś czasie niewiele z tego pamiętasz. Możesz też wybrać życie na bezludnej włoskiej wyspie, jak Mauro Morandi, o którymniegdyś tu pisałem, nigdy nie ruszyć się poza własny kraj, a dostępną ci przestrzeń uczynić całym wszechświatem. Wciąż więc nie wiem, co odpowiadać na pytanie: w ilu krajach świata już byłeś.

Glombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe