Gdy człowiek stoi na progu, trzeba pomóc mu go przekroczyć
Wiele lat temu redaktor tego magazynu zwrócił moją uwagę na pierwsze zdanie powieści „Kokainowe noce” J. G. Ballarda. – Jako zdanie otwierające, jest doskonałe – powiedział. Brzmi ono: „Przekraczanie granic stało się moim zawodem”.
Dużo wtedy podróżowałam, nie wiedziałam jednak, że stanie się to moim zawodem. Dziś przemierzam wewnętrzne przestrzenie psyche. Zawodowo przekraczam granice między znanym, a nieznanym. Idę z tymi, i dla tych, którzy chcą iść.
Wkraczamy w ciemny las. Jest zimno, jest groźnie. Jest tajemnica i moc. Główny bohater nie zna drogi, więc lęk nie daje mu spokoju. Czasem jest wszechogarniający i oczywisty, a czasem podchodzi w przebraniu. Pod maską zniechęcenia, zapomnienia, rozkojarzenia, zmęczenia, śmiechu i prześmiewania, ironizowania i cynizmu. Obojętności i myśli „ja chcę tylko normalnie żyć”. Unieważniania i deprecjonowania. Ja też nie znam drogi, ale mam latarkę i często chodzę po lasach. Taki już mój zawód.
W lesie lepiej nie pozostawać długo, to zbyt bolesne. Trzeba w końcu przekroczyć granicę, pokonać zasieki, ominąć strażników albo uczynić ich sprzymierzeńcami.
Po drugiej stronie jest wszystko, co utracił, czego się bał. Wszystko, czego pragnął i czego mu brakuje. Jest tam jego siła i jego słabość. Są tam przerażone dzieci i poranieni dorośli. Nadzieja. Zdetronizowani bogowie i niepotrzebni bohaterowie. Jest Jaś i Małgosia i Czerwony Kapturek. Jest dziwadło z wybałuszonymi oczami. I Myszka Miki, która nie potrafi rozstrzygnąć, czy jest psem czy kotem. Jest zranione serce, leży na gołej ziemi i ciągle bije, jeszcze ciepłe. Czołgi. Są duszki i elfy, dziki i wilki. I słońce Orientu. Są latające ryby, liście z aksamitu, płożące się spaghetti, które gotowała jego ukochana. Zielone wzgórza Afryki. Są ci wszyscy ludzie, w których nie chciał widzieć siebie. Jest to wszystko, co wydawało mu się nie jego.
Nie wiem jak to będzie, gdy pozbiera te wszystkie części i zabierze ze sobą. Nie wiem, jak znajdzie dla nich miejsce. Gdy człowiek stoi na granicy, nie pozostaje nic innego, jak wziąć go za rękę i potowarzyszyć mu w jego drodze. Gdy człowiek stoi na progu, trzeba pomóc mu go przekroczyć.