Asturia. Zielone wybrzeże Hiszpanii

25 maja, 2024
przeczytasz w mniej niż 2 min.
Asturia 1438 1 1

Nie ma tu flamenco, korridy ani wina. Jest cydr, wilgotny klimat i zjawiskowe krajobrazy

Fot. Julia Zabrodzka

„Asturio, ziemio mych młodych lat, Asturio, ziemio jedyna” – śpiewał kiedyś Chór Czejanda. Na czarno-białych zdjęciach oglądam czterech ubranych jednakowo mężczyzn w pozie scenicznej. Ten kwartet największą popularnością cieszył się ponoć w latach 50. i 60. Z tego mniej więcej okresu pochodzi nagranie o Asturii, ale nie było ono jedyne. Utwór „Asturio, ziemio mych młodych lat” po wojnie był popularnym szlagierem.

Czasem zastanawiam się, kto w ówczesnej Polsce miał pojęcie, gdzie leży ta mityczna kraina. Do dziś, kiedy opowiadam, że mieszkałam tam przez półtora roku, szybko muszę doprecyzować: północ Hiszpanii, mało znany region, zielone wybrzeże, dużo pada. Mówię to już odruchowo, na jednym wdechu, bo słowo „Asturia” nie niesie żadnych skojarzeń. Nie zgadza się ze stereotypem Hiszpanii.

Asturia znajduje się na wybrzeżu, pomiędzy Galicją, a równie tajemniczą Kantabrią.

To teren skąpany w zieleni. Pasmo górskie Picos de Europa skutecznie zatrzymuje chmury znad oceanu czy też Zatoki Biskajskiej, po asturyjsku nazywanej Mar Cantábricu, czyli Morzem Kantabryjskim (Asturia ma swój język nazywany asturianu bądź bable). To tworzy wyjątkowy asturyjski klimat, z umiarkowanie chłodną deszczową zimą i umiarkowanie upalnym deszczowym latem. Kiedy tam mieszkałam, w lipcu padł rekord 27 dni z deszczem, najczęściej przelotnym.

Asturia 8944 1

W tym roku ruszyłam do Asturii w podróż sentymentalną. Chciałam skupić się na czymś, czego nie zaznałam w nadmiarze w czasie studiów – na asturyjskim wybrzeżu. O tym, jak bardzo nie miałam z nim do czynienia świadczy fakt, że hiszpańskie słowo oznaczające „klif” poznałam dopiero podczas tej podróży. A asturyjskie klify pozostają jednym z największych sekretów Hiszpanii. Zagraniczni turyści wolą słoneczne południe lub pełne życia duże miasta i rzadko tu docierają. Omijają je też pielgrzymi, mimo że przez Asturię wiedzie Camino del Norte, północny szlak do Santiago de Compostela. Idzie on jednak nieco dalej od samego wybrzeża. Pielgrzymów spotkałam teraz tylko w Llanes, gdzie znajduje się bardzo przyjemne schronisko.

Polski szlagier to dziś hymn Asturii, noszący tytuł „Asturias, patria quierida”. Jest powiązany z Polską bardziej, niż można by się tego spodziewać. Melodię na półwysep przywieźli prawdopodobnie śląscy górnicy na początku XX w. Musiała się przyjąć, bo w latach 30. była wciąż żywa. Do Polski wróciła z dąbrowszczakami, polskimi ochotnikami, którzy brali udział w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republikanów i legalnego lewicowego rządu. Przebyła więc Europę co najmniej dwa razy. Słowa hymnu napisał zaś kubański emigrant dla ojca tęskniącego za rodzinną ziemią. Tak przynajmniej mówi jedna z wersji tej historii. Dla mnie Asturia pozostaje mityczną krainą „młodych lat”. I zagadką – jak to możliwe, że tak zjawiskowy krajobraz wciąż można mieć tylko dla siebie.

Julia Zabrodzka 9573

Julia Zabrodzka

Fotografka, która czasem pisze o miejscach i ludziach. Publikowała m.in. w "Polityce", "Piśmie", "Kukbuku", "Wysokich Obcasach" i "The Guardian". Finalistka Grand Press Photo, nagrody im. Krzysztofa Millera "Odwaga patrzenia" i "Leica Street Photo". Najbardziej lubi pracować w Polsce i krajach hiszpańskojęzycznych.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe