Cały świat w podróży

24 grudnia, 2022
przeczytasz w mniej niż 2 min.
droga i światła samochodów w alpejskiej scenerii

Choć te święta kojarzą się z domowym zaciszem, poprzedza je gigantyczna globalna migracja

Za moment zasiądziecie pewnie za świątecznymi stołami – mam nadzieję, że w wymarzonym towarzystwie – i zanurzycie w wigilijnej atmosferze. Zapominając o pracy, obowiązkach, planach. I ciesząc się z prezentów (lub doskonaląc się w sztuce udawania radości).

Świat zwolni. Chwilę wcześniej odbył się jednak gigantyczny globalny taniec. Być może w spokojnej świątecznej atmosferze trudno to odczuć, ale co roku tuż przed Bożym Narodzeniem ma miejsce wielka migracja.

To moment, gdy ludzkość zaczyna się przemieszczać. Niemal 18 procent naszej populacji stanowią katolicy, ponad 1,3 miliarda osób. Do tego trzeba doliczyć tych, którzy – choć są niewierzący lub innego wyznania – ulegli czarowi chrześcijańskiego święta. I również odprawiają bożonarodzeniowe rytuały (pamiętam z pobytów w buddyjskich krajach Azji wystawiane w witrynach sklepów choinki i renifery przysypane sztucznym śniegiem). Boże Narodzenie jest jednym z największych wydarzeń religijnych i, co tu kryć, marketingowych, jakie kiedykolwiek miały miejsce na świecie.

W te święta wpisane są spotkania z bliskimi i z przyjaciółmi, pod koniec grudnia wszyscy zaczynamy więc krążyć. W dzisiejszym świecie większość z nas żyje w rozproszeniu (to już nie są czasy plemiennych grup lub wiejskich zintegrowanych społeczności), więc by się spotkać, musimy ruszyć w drogę. Do innych dzielnic, miast, krajów. Czasem przemierzając oceany i przeskakując na inne kontynenty.

Sam też krążę teraz po Polsce i to w tempie dalekim od filozofii „powolnego podróżowania”, do którego zachęcamy na łamach Travel Magazine. Jestem w Trójmieście, do którego przeskoczyłem przez Mazury iWarmię, by rzucić okiem na Bałtyk, spotkać się z rodziną i niebawem wracać doWarszawy. To bożonarodzeniowe przemieszczanie jest jak wahadło, które zatrzymuje się na moment w punkcie najdalszego wychylenia, by zaraz znów kreślić drogę powrotną. Postoje są krótkie, a ruch ciągły.

Kryje się w tym jakiś dysonans. Boże Narodzenie kojarzy nam się przecież z domowymi pieleszami. Spokojem, ciepłem i wieczorami, które można spędzać na czytaniu lub oglądaniu jakichś marnych filmów w telewizji. Podróżowanie niespecjalnie się w to wpisuje.

Być może dlatego większość osób, z którymi o tym rozmawiałem, przed- i poświąteczne przemieszczanie się traktuje jako męczącą konieczność. Coś, co po prostu trzeba zrobić. Im szybciej i im mniejszym nakładem sił, tym lepiej.

Myślę sobie, że to jeden z wielu przykładów na to, jak prymat efektywności, pośpiech i zadaniowość wsiąkają gładko w nasze życia. I w jakim stopniu je kształtują.

Czy można coś z tym zrobić? Są chyba tylko dwie opcje. Odpuścić trochę – godząc się na to, że nie da się być w jednym roku wszędzie i z wszystkimi. Lub nauczyć się traktować przemieszczanie się jako integralną część świąt. I cieszyć się z niego na równi z pałaszowania barszczu lub pierogów.

Czyli inaczej mówiąc – zwolnić. Przestać się spinać i zając się szukaniem wokół, tuż obok, różnych przejawów piękna. Czego życzę Wam na te święta i cały kolejny rok.

Glombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe