Czy powinniśmy podróżować?

4 lipca, 2020
przeczytasz w mniej niż 4 min.
IMG 20130502 155736

Granice powoli otwierają się po pandemii, a podróżowanie znów staje się możliwe. Tylko jak pozbyć się lęku przed wyruszeniem w świat?

Lęk to spadek po naszych przodkach. Jest nieodłączną częścią życia. Chroni nas przed niebezpieczeństwem. Sprawia, że w kontakcie z czymś nowym wykazujemy się ostrożnością. A teraz każe nam zastanawiać się, czy to odpowiedni czas na podróże.

Pandemia COVID 19 uaktywniła w nas lęki, natrętne myśli, negatywne emocje. Nasze przyzwyczajenia musiały zostać zweryfikowane, a dla osób, które czerpały radość z podróżowania nastały trudne czasy. Ograniczenia (najpierw zamknięte granice, a teraz uciążliwe formalności) to jedno. Dużo ważniejszy wydaje się jednak fakt, że przemieszczanie się – a więc opuszczenie naszego azylu – zaczęło wiązać się z ryzykiem.

Obawy dotykają zarówno tych, dla których podróże były sensem życia, jak i tych, którzy podróżowali raz do roku na przysłowiową plażę czy Mazury.

Hodofobia (tak nazywa się fachowo strach przed podróżowaniem) pojawia się nie tylko w trakcie wyjazdu, ale też na samą myśl o ewentualnym opuszczeniu domu.

Typowymi objawami są trudności z mówieniem, przyspieszony oddech, drżenie rąk, kołatanie serca, wzmożenie potliwości.

Skłonności do hodofobii mogą mieć podłoże genetyczne, częściej jednak ich źródłem są wydarzenia z przeszłości. Mocne turbulencje w samolocie, kradzież bagażu lub napad w obcym kraju, silna infekcja podczas urlopu… Wydarzenia takie zapadają w pamięć i burzą poczucie bezpieczeństwa. Obecna epidemia te lęki potęguje.

W tej sytuacji mamy w zasadzie tylko dwie możliwości. Albo odważymy się żyć, jakby pandemia była stałą częścią naszego życia, albo zostaniemy w domu, dosłownie i w przenośni, z naszymi obawami przed zmianą, ryzykiem i przed życiem.

Czy powinniśmy podróżować? Czego się boimy

Choć większość z nas nie ma objawów silnej hodofobii, lęk przed podróżowaniem stał się powszechny. W obliczu doniesień o epidemii, czujemy się bezradni. Wstrzymujemy się z wieloma aktywnościami, żyjemy trochę w zawieszeniu. Pytanie, czy ten lęk rzeczywiście dotyczy koronowirusa?

Często obawa przed podróżami jest tak naprawdę lękiem przed ogólnie pojętą zmianą. Każda podróż przecież się z nią wiąże. Dotyczy to szczególnie sytuacji, gdy podróżujemy w nowe dla nas miejsca. Do tego dochodzi niewiedza. Nie mamy pojęcia, jak w rzeczywistości kształtuje się sytuacja z wirusem COVID 19, jak on się rozprzestrzenia w innych krajach, czy to, co przekazują nam media to wiadomości prawdziwe, czy może jesteśmy oszukiwani.

Obok zwykłego poczucia niepewności towarzyszącemu podróżowaniu – czy zdążymy wszystko załatwić, czy zabraliśmy to co potrzebne, czy samolot nie zostanie odwołany – doszły kolejne pytania. A co, jak w obcych kraju zachorujemy? Czy nas wtedy uratują? Czy umrzemy?

Pozytywnym przejawem lęku jest to, że do wyjazdu możemy się lepiej przygotować i działać rozsądnie. Ludzie intuicyjnie poszukują informacji o miejscu, do którego podróżują, przeglądają przewodniki turystyczne, opinie na stronach internetowych, oglądają filmy. Zbieranie informacji jest pierwotnym sposobem na oswojenie lęku. W taki właśnie sposób przygotowujemy się do nowej sytuacji. Oczywiście im większy lęk, tym większa kontrola i mniejsza spontaniczność. Dlatego warto sobie uświadomić, dlaczego się boimy i co się pod tym lękiem kryje.

Wewnętrzna walka

Podczas izolacji oraz w wyłaniającym się po niej nowym świecie każdy z nas staje przed koniecznością zmierzenia się ze stratą. Straciliśmy poczucie bezpieczeństwa, ale też możliwość swobodnego oddawania się hobby i pasjom. Wielu z nas straciło pracę i dochody, niektórzy nawet związki, które nie przetrwały kryzysowej sytuacji. Nie potrafimy przeżyć żalu, pogodzić się z tym, że coś minęło i już nie wróci. Utrata wolności, planów, kontaktów czy więzi tworzą rzeczywistość, z którą się musimy zmierzyć.

Kluczowe jest to, by nie zaprzeczać swoim obawom. By zająć się własnymi uczuciami i przeżyć je świadomie. Porozmawiać o nich z bliskimi, tak by nie zostawać samemu z bezradnością, smutkiem, czy złością.

Aby się ocalić, trzeba walczyć o siebie. Uratować i siebie i swoje pasje, jakimi są między innymi podróże, pamiętając, że zmiany są naturalną częścią życia, a osiągnięcie stanu pobawionego napięć jest nie tylko niemożliwe, ale wcale nie musi być pożądane. Viktor Frankl, austriacki psychoterapeuta i psycholog, uważał bowiem, że:

„Tym, czego człowiek naprawdę potrzebuje, nie jest stan wewnętrznej równowagi, lecz raczej wewnętrzna walka, dążenie do osiągnięcia wartościowego dlań celu czy realizacji swobodnie wybranego zadania. Tym, czego potrzebuje, nie jest rozładowywanie za wszelką cenę wewnętrznych napięć, lecz wezwanie do wypełnienia potencjalnego sensu (…). Im bardziej zapominamy o sobie – oddając się sprawie, której pragniemy służyć, bądź też osobie, którą pragniemy kochać – tym głębsze jest nasze człowieczeństwo i tym mocniej urzeczywistniamy swój potencjał.”

2ba3b0b46107f4534f5afdbc1b156f3b Large

Marlena Kazoń

Psycholog, psychoterapeuta par i małżeństw oraz psychoterapeuta rodzinny. Od 2009 r. pracuje w zorganizowanym przez nią zespole psychoterapeutycznym: BYĆ W HARMONII w Warszawie.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe