Problem z recenzjami w sieci jest taki, że może je napisać każdy. Kolektywne działania miały być siłą, okazały się słabością
Kilka lat temu w Bangkoku odczekałem godzinę w kolejce do słynnej restauracji Thip Samai serwującej najlepszego pad thai’a w mieście. Stało się całkiem przyjemnie, gdyż kucharze pracowali na chodniku przed lokalem. Można było patrzeć, jak powstaje danie, na które tyle czekasz. Jedzenie okazało się naprawdę dobre.
Ale że byliśmy tam zgraną paczką, która nie marnowała czasu na sen, kilka godzin później, w środku nocy, zatrzymaliśmy się przy jakimś ulicznym stoisku, żeby znów zjeść azjatycki makaron. Okazał się wybitny. Jedliśmy go siedząc na murku i dyndając nogami nad chodnikiem. To stoisko wybraliśmy przypadkowo. TripAdvisor nie miał pojęcia o jego istnieniu.
Gdybyśmy kierowali się internetowymi poleceniami, nigdy byśmy tam nie trafili. Niewykluczone zresztą, że to miejsce miałoby malutko punktów. To był zwykły wózek na chodniku. Ciężko zrobić sobie w jego otoczeniu zdjęcie na Instagrama.
Problem z recenzjami w sieci jest taki, że może je napisać każdy. Kolektywne działania miało być siłą, okazało się słabością.
I nie chodzi już nawet o to, że recenzje są fałszowane. Kupowane, by poprawić ranking lub zniszczyć konkurencję. To oczywiście problem, ale jeżeli go na moment pominiemy, są jeszcze inne kwestie.
Marne oceny lokali biorą się często z tego, że czujemy się po prostu zbyt ważni. Odejmujemy punkty za to, że restauracja nie miała porcelanowej zastawy, choć poszliśmy zjeść do lokalu działającego niemal na ulicy. Czekaliśmy na stolik trochę za długo, jak na zasoby naszej cierpliwości (co w zasadzie powinno być sygnałem, że kuchnia dobrze karmi). Albo kelnerzy byli zbyt powolni (dla jednego będzie to pięć minut oczekiwania, dla innych pół godziny). Lub, co gorsza, w ogóle nie dostaliśmy się do środka. Nie było miejsc, co wywołało w nas falę rozczarowania i frustracji. I bach, odejmujemy gwiazdki!
Przykład? Oto jedna z ocen na TripAdvisor wspomnianego lokalu serwującego pad thai’e:
Poszliśmy tam na niedzielny lunch tylko po to, aby dowiedzieć się, że dania zaczynają serwować dopiero o 17:00. Musiałem zamówić na wynos. Jestem bardzo rozczarowany.
Ocena? 1/5! Naprawdę? Nie byłeś nawet w środku i wystawiasz najniższą z możliwych ocen?
Bywa też tak, że jedzenie jest naprawdę dobre, ale stoły plastikowe, a gdzieś w kącie podłoga podejrzanie czarna. A więc – lokal jest brudny! I jeszcze ten tani wystrój. Leci negatyw.
To nie zawsze wynika ze złej woli recenzenta. Wystarczy, że ma on inne przyzwyczajenia. Na co dzień stołuje się w stolicy dużego kraju. Później wyjeżdża daleko, gdzie wszystko jest odmienne. Nie do tego przywykł. Oczekiwania rozjeżdżają się z rzeczywistością.
Jest jeszcze coś. Większość z nas nie ma o gastronomii bladego pojęcia. I nie jest to niczyja wina. Skąd mamy wiedzieć, jak coś powinno smakować, skoro nigdy tego wcześniej nie jedliśmy? To trochę, jakby napisać, że gazpacho było fatalne, bo podano je na zimno. Albo narzekać, że indyjskie jedzenie jest ostre. Takie powinno właśnie być! Może ci nie smakować, bo nie lubisz ostrego, ale to jeszcze nie powód, by wystawiać negatywną recenzję.
Wróćmy jeszcze na moment do recenzji tajskiego lokalu:
Jedzenie było w porządku, ale musiałem usunąć posiekaną suszoną rybę.
Ocena: 2/5. Posiekana suszona ryba w daniu azjatyckiej kuchni?! Jak mogli ci to zrobić!
Dramatycznie niskie oceny bywają zasłużone, jednak często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Wielokrotnie jadałem w świetnych lokalach mających słabe recenzje. Internet się myli.
Zamiast sięgać po TripAdvisor, Google i inne tego typu platformy, rozsądniejsze wydaje się szukanie opinii profesjonalistów. Szefów kuchni, dziennikarzy i pisarzy kulinarnych, zaufanych osób, które znają się na rzeczy. Mogą to być nawet kulinarni blogerzy czy instagramerzy, pod warunkiem, że rzeczywiście wiedzą, o czym piszą (blogerem może zostać każdy, ale nie każdy powinien). Godniejsze zaufania wydają się też opinie mieszkańców danego miasta niż przyjezdnych. Nie tylko znają oni lepiej dane miejsca, ale też specyfikę lokalnej kuchni.
A jeżeli już chcesz kierować się recenzjami na TripAdvisor czy Google, nie ograniczaj się tylko do sprawdzenia ogólnej oceny. Przeczytaj opinie i sprawdź, czym kierowali się recenzenci. Skoro ktoś narzeka na wolną obsługę, ale ty akurat masz mnóstwo czasu i chętnie posiedzisz gdzieś dłużej, to w czym problem?
Jasne, oceny czasem się sprawdzają. Czy jednak podróżuje się po to, by iść śladem innych? Tkwić w bezpiecznym kokonie polecanych miejsc?
Czym zresztą ryzykujemy, wchodząc do pierwszego lokalu, który wpadnie nam w oko? Stawka nie jest tak wysoka, jak nam się wydaje. W najgorszym razie dostaniemy marne żarcie i zmarnujemy trochę pieniędzy. W najlepszym, zjemy coś wyśmienitego w miejscu, w którym zamiast robić zdjęcia swojego talerza będziesz mógł pogawędzić z kucharzem lub właścicielem. I z którego nie będziesz chciał wychodzić.