Jak być blisko i daleko równocześnie

19 marca, 2022
przeczytasz w mniej niż 3 min.
Ash From Modern Afflatus NQ6Lh81BTRs Unsplash 1 1

Statystyki nie kłamią. Nasi Czytelnicy poszukują nowego miejsca do życia

Od momentu inwazji Rosji na Ukrainę jeden z tekstów w naszym magazynie bije rekordy popularności. Kiedy nie spojrzę na statystyki i podgląd tego, co dzieje się na stronie, zawsze ktoś go czyta. Ten materiał powstał już parę miesięcy temu, a jego autorem jest nasz słoweński korespondent, Damian Buraczewski (jego felietony możecie czytać co dwa tygodnie).

Tytuł tego tekstu to „Jak zacząć nowe życie w Słowenii”. Damian opisuje w nim swoje emigracyjne perypetie i czasy, gdy przeprowadzał się do nowej ojczyzny. To zgrabny materiał, który zawsze przyciągał Waszą uwagę, ale teraz na stałe zajął podium.

Wygląda na to, że w obliczu zagrożenia czającego się na wschodzie, szukamy kierunku ucieczki. Miejsca, w którym można się ukryć i odzyskać – choć częściowo – spokój umysłu. Dlaczego jednak ma być to Słowenia? Mimo wielu jej zalet, o których opowiada cyklicznie nasz autor, kraj wydaje się mieć w obecnej sytuacji jedną wadę. Jest jednak dość blisko Polski. W przypadku ewentualnej, choć wciąż jeszcze mało prawdopodobnej inwazji Putina na kraje natowskie, bezpieczniejszym schronieniem zdawały by się Wyspy Kanaryjskie, Madera lub chociaż portugalski kraniec Europy. Im dalej, tym lepiej.

Ale może, paradoksalnie, o tę bliskość też chodzi. Chcielibyśmy oddalić się trochę od łap szaleńca nadciągającego ze wschodu, ale równocześnie nie zrywać wszystkich więzi i nie wyrywać korzeni.

A kulturowo i historycznie bliżej nam do Słowenii – czujemy słowiańskie powinowactwo. Nie bez powodu zresztą uciekający dziś przed wojną Ukraińcy w większości zostają w Polsce, a nie wybierają jako cel inne kraje Unii Europejskiej. Chcą być bezpieczni, ale chcą też być najbliżej jak tylko się da własnego domu. Mimo że może to oznaczać konieczność ponownej ucieczki.

Buszowanie w sieci w poszukiwaniu miejsc do nowego życia jest w każdym razie znakiem, że czujemy się niepewnie. Nie pierwszy już ostatnio raz. Zawirowania polityczne, pandemia, kryzys migracyjny na granicy z Białorusią (który zresztą trwa nadal), a teraz wojna burzą klosz, pod którym w ostatnich dekadach się umościliśmy. Poszukujemy więc miejsca, gdzie wszystko znów mogłoby być jak dawniej. Słowenia – kameralny pełen zieleni kraj – zdaje się spełniać nasze nadzieje.

W tym ogólnym rozedrganiu – podobnie zresztą jak dwa lata temu podczas ogólnopolskiej pandemicznej kwarantanny – odrobinę pociechy niesie nadchodząca wiosna.

Porzuciłem dziś na moment biurko i pisaninę, by spędzić pół godziny na błąkaniu się po niezagospodarowanym parku na warszawskim Żoliborzu. Po ostatnich infekcjach i braku ruchu, poruszam się z wysiłkiem, ale ma to i dobre strony. Stąpając w tempie nieprzystającym jednak do mojego wieku, mam mnóstwo czasu, by wypatrywać śladów nadchodzącej wiosny i przyglądać się nielicznym jeszcze ptakom buszującym w krzakach.

I nie, nie będę tu malował wizji godnej Paulo Coelho. Nieskażonej natury, która daje nadzieję w niespokojnych czasach. Oraz wiosny będącej metaforą odrodzenia i lepszych czasów, które muszą w końcu nadejść.

Bardziej interesujące wydaje mi się to, że ten świat, będący tuż obok nas, absolutnie do niczego nas nie potrzebuje. Jest obojętny na nasze problemy, walki, bolączki dnia codziennego, tragedie i radości. W zasadzie nas nie zauważa. Po prostu zajmuje się tym, czym zajmował się już setki i tysiące lat temu. I w najlepszym razie toleruje naszą obecność, bez której jednak potrafi się doskonale obejść.

To dość brutalne unieważnienie naszej istotności może przez chwilę boleć. Budzić naturalny sprzeciw. Finalnie pozwala jednak nabrać do rzeczywistości – i własnego życia – dystansu. Okazuje się to dość wyzwalające.

Glombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe