Jeżeli w Słowenii nie umiesz jeździć na nartach, to tak jakbyś nie umiał chodzić
W ostatnich dniach listopada śnieg spadł niemal w całej Słowenii. Biały puch pokrył góry, lasy i profile moich znajomych w mediach społecznościowych. W śródziemnomorskiej części kraju na białą zimę jak zwykle nie możemy liczyć, ale otaczające nas szczyty pięknie prezentują się w białym kożuchu. Zima tym razem zaskoczyła wszystkich i przyszła na czas. Dokładnie bowiem w tych samych dniach otworzyły się bożonarodzeniowe jarmarki, a miasta i miasteczka zamigotały tysiącami kiczowatych świątecznych lampek. Na dworze zrobiło się zimno i w końcu musiałem zerwać resztki pomidorów i papryk oraz przenieść swoje cytrusy na zasłużone zimowanie.
W tej aurze wślizgnęliśmy się w“wesoły grudzień” (sł. “veseli december”). Czas imprezowania przy grzanym winie i spotkań wieńczących rok. Choć epidemia szaleje, codziennie umiera kilkanaście osób, a szpitale są na skraju wytrzymałości, nikt już nie chce słyszeć o nowych obostrzeniach sanitarnych. A szczególnie nie chcą o nich słyszeć hotelarze, restauratorzy oraz właściciele wyciągów narciarskich.
Zwłaszcza ci ostatni zgrzytali w zeszłym roku zębami. Z powodu epidemii ich biznesy zostały zamknięte i to akurat w czasie najbardziej śnieżnej zimy od kilkunastu lat. Sezonu nie uratowała już decyzja rządu o wznowieniu działalności wyciągów. Wymogiem było testowanie narciarzy, co skutecznie odstraszyło większość z nich.
Słoweńcy jeździć na nartach jednak potrafią. Zresztą dorastając w tym kraju, trzeba się dobrze postarać, żeby się nie nauczyć.
Kursy narciarskie są elementem zajęć szkolnych i zaczynają się już w podstawówce. W kolejnych latach młodzież doskonali technikę i aż dziw bierze, że z jazdy na stoku nie zdaje się matury. Sport zajmuje w Słowenii szczególne miejsce, a wśród dyscyplin o palmę pierwszeństwa rywalizują koszykówka oraz właśnie narciarstwo.
Mieszkając w Polsce nie miałem pojęcia, że istnieje cała masa dyscyplin narciarskich. No dobra, znałem skoki, biegi i wiedziałem o istnieniu biatlonu. Jednak wszystko inne kurzyło się w mojej głowie na niedostępnej półce z napisem: “narciarstwo alpejskie”. Dopiero w Słowenii dowiedziałem się, że dzieli się ono na wiele konkurencji, a zawodnicy zwykle specjalizują się tylko w jednej z nich.
Najbardziej utytułowaną słoweńską zawodniczką jest Tina Maze. Kiedy przyjechałem do Słowenii, kraj ogarnięty był prawdziwą “mazemanią”. Tina była wszędzie: w telewizji, radiu, gazetach, a w rozmowach zastępowała niezobowiązujące uwagi o pogodzie. Nic dziwnego. W końcu po wielu chudych latach, Słowenia zdobywała złote medale mistrzostw świata, mistrzostw olimpijskich oraz Puchar Świata. Jako jedna z nielicznych zawodniczek wygrała także rywalizację we wszystkich konkurencjach. Co więcej, dokonała tego w jednym sezonie.
Okazało się, że Maze ma także talent muzyczny. Jej singel “My way is my decision” stał się sensacją YouTuba, osiągając pół miliona wyświetleń w zaledwie trzy dni. U szczytu kariery, wszystko czego się dotykała, zamieniało się w złoto. Nic więc dziwnego, że sygnowała także linię biżuterii zakładu jubilerskiego Zlatarna Celje. Jest chyba także jedynym sportowcem na świecie, którego imieniem nazwano… pająka. Odkryty w 2015 roku w Afryce gatunek został nazwany przez słoweńskiego biologa Caerostris tinamaze. Prawda, że urocze?
Jako człowiek z płaskiej jak stół Niziny Mazowieckiej, miałem dość chłodny stosunek do narciarstwa. Zmieniło się to po przyjeździe na słoneczną stronę Alp. Nagle okazało się, że niemal wszyscy znajomi szusują. Zadziałała socjologiczna zasada: “Kiedy wejdziesz między wrony…”.
Przełamałem swój nizinny opór i zacząłem naukę. Na szczęście, w Słowenii jest wiele ośrodków, gdzie są odpowiednie stoki dla początkujących. Naturalnie, ośrodki w Alpach mają również trasy dla doświadczonych narciarzy. Ich długość nie może się co prawda równać z największymi ośrodkami alpejskimi, jednak ceny są wciąż niższe niż we Włoszech czy Austrii. No i większość miejsc jest dostępna w zasięgu godziny jazdy samochodem z dowolnego miejsca w kraju. Jednolity “Ski Pass Slovenia” jest z kolei uznawany w większości dużych ośrodków. Można więc codziennie jeździć na innych stokach, akurat tam, gdzie warunki są najlepsze.