Kairos, czyli sposób na spokój

29 marca, 2025
przeczytasz w mniej niż 4 min.
Jessy Hoffmann LSugaEw0eW4 Unsplash 1 1

Oswabadzałem się z dyktatu Chronosa, by uciec przeszłości i przyszłości i zbliżyć się do samego sedna świata

Fot. Jessy Hoffmann / Unsplash

Wieczorem wychodziłem na taras, by przed snem omieść wzrokiem rozświetloną księżycem taflę Atlantyku. Byliśmy na wschodnim wybrzeżu wyspy, gdzieś w dali powinienem widzieć oddalony o dobre sto kilometrów afrykański ląd, z mroku nocy nie potrafiłem jednak wyłuskać żadnych świateł. Na próżno szukałem sylwetek statków, tak jakby ten pas wody między Fuerteventurą a Saharą Zachodnią znajdował się poza zainteresowaniem armatorów. Nie do końca to rozumiałem. Najkrótszy szlak handlowy wiodący od zachodniej strony ku afrykańskiemu równikowi przebiega przecież pomiędzy lądem a Wyspami Kanaryjskimi i powinno roić się na nim od statków. Być może jednak kapitanowie trzymają się najbliżej jak się da kontynentu, nie oddalając się od portów i oszczędzając litry cennego paliwa.

Nie mogłem więc ich stąd zobaczyć i po jakimś czasie, usatysfakcjonowany tym wyjaśnieniem, przestawałem się nad tym zastanawiać. Wtedy pozostawało mi tylko patrzenie na ten ogrom mrocznej wody i gdy miałem trochę szczęścia, rzeczywistość pękała, a ja wpadałem w czas kairotyczny. Oswabadzałem się z dyktatu Chronosa, by uciec przeszłości i przyszłości i zbliżyć się do samego sedna świata.

Chwilę później mój umysł otrząsał się i podejmował typowe dla siebie myślenie, planowanie, analizowanie.

Podsuwał mi obrazy tego, co powinienem zrobić, jaki wykonać krok, nawet jeżeli były to takie błahostki jak opłukanie twarzy ciepłą wodą i wsunięcie się pod kołdrę.

Starożytni Grecy dzielili czas na trzy rodzaje. Aion, wspominany między innymi przez Platona, to trwanie i wieczność. Epoka historyczna, ale też ludzka starość czy dzieciństwo. Interwał czasowy, który na co dzień nie zajmuje naszych myśli. Mamy świadomość jego istnienia, ale niekoniecznie się nim zajmujemy.

Chronos jest natomiast czasem sekwencyjnym. Układającymi się w ciąg zdarzeniami z przeszłości i przyszłości. To właśnie w tym czasie jesteśmy zanurzeni po uszy. Jest rzeczywistością, w której żyjemy. Nasze umysły trzymają się go kurczowo: nieustannie rozpatrujemy przeszłość lub zastanawiamy się nad tym, co dopiero będzie. Tworzymy we własnej głowie linię, wzdłuż której się poruszamy. Chronologia pozwala nam zająć się praktycznym wymiarem życia. Ale równocześnie pozbawia nas teraźniejszości, bo jest ona zbyt nieuchwytna. Za mało istotna w określaniu sekwencji zdarzeń. W chronosie interesuje nas to, co było lub to, co będzie.

No i w końcu jest też kairos. Grecy traktowali go jako „czas właściwy”.

Istotę bytu. Chwilę doskonałą. Czasem określa się go (szczególnie w tradycji judeochrześcijańskiej), jako moment, który zmusza do podjęcia w życiu jakiejś kluczowej decyzji. W pierwotnej, greckiej interpretacji kairos był jednak bliższy po prostu „chwili”. Nie podlegał sekwencyjności chronosa. Był oswobodzony z przeszłości i przyszłości. Czyste „teraz”.

Kairos pojawia się niemal we wszystkich filozofiach świata, choć często występuje pod innymi nazwami. To nie Grecy go wymyślili, choć jako jedni z pierwszych próbowali pojąć jego charakter. Wszyscy go znamy. Każdemu zdarzało się być wytrąconym z chronologicznego biegu zdarzeń. Zdarza się to w przypadku dramatycznych przeżyć (choroby, wypadku, pandemii), w czas kairotyczny możemy jednak wpaść też stykając się z czymś monumentalnym i pięknym. Patrząc w rozgwieżdżone niebo, widząc rozległy krajobraz, unosząc się godzinami na falach, oglądając obraz czy słysząc jakiś utwór.

Są tacy, którzy uważają, że to najbardziej dla nas naturalny, pierwotny stan, który utraciliśmy, gdy władzę nad nami przejął nigdy niemilknący, analityczny umysł. W takim ujęciu, powrót do czasu kairotycznego jest drogą, która niesie ze sobą odzyskanie całkowitego, absolutnego spokoju. Niektórzy nazywają to oświeceniem – kairos nie jest bowiem analizowaniem rzeczywistości, lecz byciem. To rodzaj zen.

Po Fuerteventurze stąpałem więc ostrożnie, zaciekawiony tym, że kairos pojawiał się niemal samoistnie.

Te pęknięcia w rzeczywistości były trudne do wyjaśnienia. Podróż wydaje się stać na przeciwległym biegunie niż kairos. Jest przecież sekwencją zdarzeń, nad którymi próbujemy jakoś zapanować. Zaplanować następne ruchy i przeżywać wciąż od nowa – w pamięci – te, które właśnie się zdarzyły. Wyjeżdżamy po to, by kolekcjonować chwile, w głowie i na kartach pamięci. Zatapiamy się w chronologii.

A jednak w tym natłoku wrażeń, zdarzały się niespodziewanie momenty bezruchu. Wolne od namysłu. Krótkie chwile, gdy rzeczywistość przesączała się przez błonę codzienności. Gęsta pustka, wymuszająca odbieranie tej wyspy na innym poziomie – nie intelektu, lecz odczuwania.

Już mi się to zdarzało. Przebłyski bezczasowości. Powrót do jakiegoś pierwotnego stanu, w którym być może żyją na tej planecie wszystkie istoty z wyjątkiem ludzi. Podróż przestaje wówczas być zdarzeniem. Staje się życiem.

Postaw Kawe Small Jpg
https://buycoffee.to/travelmagazine

Glombiowski

Michał Głombiowski

Redaktor naczelny Travel Magazine. Dziennikarz, autor książek podróżniczych. Od ponad 20 lat w podróży, od dwóch dekad utrzymuje się z pisania.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Logo Black

O nas

W redakcji Travel Magazine wierzymy, że uważne podróżowanie potrafi zmienić rzeczywistość na lepsze. Jest przecież jedną z form opowiadania o świecie. A to z opowieści biorą się wszystkie zmiany. Z opowieści rodzi się wiedza.

Najnowsze wywiady

Newsletter

Aktualności, inspiracje, porady.

Liczba tygodnia

Musztardowe Czarne Minimalistyczne Etsy Sklep Ikona

To też ciekawe