W Słowenii “wesoły grudzień” trwał zawsze w najlepsze jeszcze w styczniu. Tym razem nikomu nie jest do śmiechu
Grudzień jest w Słowenii traktowany wyjątkowo. Na dworze robi się zimno i ciemno, więc ludzie najchętniej spędzają ten czas razem. Być może to forma obrony przed kiepskim nastrojem. Grudzień ma być czasem radości, dlatego mówi się o nim “wesoły grudzień”.
Sygnałem do zabawy jest zwykle uroczyste włączenie świątecznych lampek w miastach i otwarcie jarmarków bożonarodzeniowych. Choć w Słowenii można bardziej mówić o jarmarkach noworocznych. Gdy w Austrii kramy zwijają się w Wigilię, to w Słowenii działają jeszcze do końca roku, a nawet połowy stycznia.
Generalnie Słoweńcy bardziej świętują Nowy Rok niż Boże Narodzenie. Być może dlatego na obchody tego pierwszego zarezerwowano dwa dni (1 i 2 stycznia), natomiast w Boże Narodzenie wolne jest jedynie 25 grudnia.
– Ale zaraz! – powie polski turysta odwiedzający Słowenię w tym okresie. – Przecież 26 grudnia też wszystko jest zamknięte!
To prawda, ale powodem jest inne święto, a mianowicie Dzień Niepodległości, który został ustanowiony na pamiątkę plebiscytu niepodległościowego, w którym miażdżąca większość mieszkańców Słowenii opowiedziała się za secesją od Jugosławii.
Układanie dni wolnych w bloki to sport narodowy Słoweńców.
Ponieważ świętowanie Nowego Roku niechybnie łączy się z pożegnaniem starego, większość zakładów pracy organizuje tzw. zakończenia (sł. “zaključek”). Są to spotkania integracyjne, na których czasem można dobrze zjeść, a zawsze dobrze wypić.
Zwykle “zaključki” organizuje się przez cały grudzień, bo oprócz grup pracowniczych, zakończenia roku mają także amatorskie grupy sportowe i kulturalne. Co roku ułożenie harmonogramu, który pasowałby każdemu jest misją niemal niewykonalną. Czasem więc można spotkać grupy żegnające stary rok jeszcze w styczniu i pewnie dla nich wciąż otwarte są wcześniej wspomniane jarmarki. Najczęściej można na nich dostać rękodzieło, lokalne specjały “prosto od chłopa” i jedzenie na ciepło. Jednak najwięcej jest punktów z grzanym winem i nie ma co ukrywać, to główny wabik dla większości odwiedzających. “Wesoły grudzień” trwa więc w najlepsze jeszcze w styczniu i w ten sposób niezauważenie wchodzimy w czas karnawału.
Czarno na białym widać więc, że życie w Słowenii do lekkich nie należy.
Ale przesyt grudniem dotyczy nie tylko dorosłych. Również dzieci mogą czuć dobrobyt ostatniego miesiąca roku. Z prezentami przychodzi bowiem nie tylko Święty Mikołaj (sł. Miklavž), który pamięta czasy monarchii Habsburgów. Jego konkurencję stanowi wciąż bardzo popularny Dziadek Mróz (sł. Dedek Mraz), spadek po wpływach rosyjskich. Z kolei wraz z niepodległością i świeckim konsumpcjonizmem panteon uzupełnił Božiček. Niekiedy utożsamiany jest ze Świętym Mikołajem, ale najbliżej mu do anglosaskiego Santa Claus z reklamy coca-coli i słoweński kościół niespecjalnie się do niego przyznaje. Rzecz jasna, z tak dużej konkurencji najbardziej korzystają dzieci. Na początku grudnia odwiedza ich Miklavž (uznawany przez wciąż religijne babcie i dziadków), w Boże Narodzenie Božiček (to już nowocześni rodzice), a na Nowy Rok swoje dokłada Dedek Mraz (szkoły i przedszkola).
Niestety, wszystko wskazuje, że w tym roku grudzień będzie wyglądał inaczej. Epidemia hula w najlepsze i kraj pozostaje zamknięty. Nie działają bary i restauracje, hotele, komunikacja. Nie można nawet jeść i pić w miejscach publicznych, zresztą to logiczne, bo obowiązuje nakaz noszenia masek. W mocy pozostaje zakaz odwiedzin i zgromadzeń z osobami spoza gospodarstwa domowego. Restrykcje trwają od końca października i większość z nas jest już nimi zmęczona.
Niektórzy są jednak na tyle przywiązani do tradycji “wesołego grudnia”, że nawet epidemia nie stanowi przeszkody. W Lublanie policja dostała zgłoszenie o nielegalnie działającym barze. Po przybyciu na miejsce patrol zastał zamknięty lokal. Po przeszukaniu pomieszczeń okazało się, że trzynaście osób ukryło się w schowku na szczotki. Wszyscy ścisnęli się na czterech metrach kwadratowych. Teraz czekają ich niemałe grzywny za złamanie przepisów epidemiologicznych. Grudzień tym razem okazał się mało wesoły.