Jak świętować w schowku na szczotki. Listy ze Słowenii #13

5 grudnia, 2020
przeczytasz w mniej niż 3 min.
Matthew Cisler Nb7m1BleNF0 Unsplash

W Słowenii “wesoły grudzień” trwał zawsze w najlepsze jeszcze w styczniu. Tym razem nikomu nie jest do śmiechu

Grudzień jest w Słowenii traktowany wyjątkowo. Na dworze robi się zimno i ciemno, więc ludzie najchętniej spędzają ten czas razem. Być może to forma obrony przed kiepskim nastrojem. Grudzień ma być czasem radości, dlatego mówi się o nim “wesoły grudzień”.

Sygnałem do zabawy jest zwykle uroczyste włączenie świątecznych lampek w miastach i otwarcie jarmarków bożonarodzeniowych. Choć w Słowenii można bardziej mówić o jarmarkach noworocznych. Gdy w Austrii kramy zwijają się w Wigilię, to w Słowenii działają jeszcze do końca roku, a nawet połowy stycznia.

Generalnie Słoweńcy bardziej świętują Nowy Rok niż Boże Narodzenie. Być może dlatego na obchody tego pierwszego zarezerwowano dwa dni (1 i 2 stycznia), natomiast w Boże Narodzenie wolne jest jedynie 25 grudnia.

Ale zaraz! – powie polski turysta odwiedzający Słowenię w tym okresie. – Przecież 26 grudnia też wszystko jest zamknięte!

To prawda, ale powodem jest inne święto, a mianowicie Dzień Niepodległości, który został ustanowiony na pamiątkę plebiscytu niepodległościowego, w którym miażdżąca większość mieszkańców Słowenii opowiedziała się za secesją od Jugosławii.

Układanie dni wolnych w bloki to sport narodowy Słoweńców.

Ponieważ świętowanie Nowego Roku niechybnie łączy się z pożegnaniem starego, większość zakładów pracy organizuje tzw. zakończenia (sł. “zaključek”). Są to spotkania integracyjne, na których czasem można dobrze zjeść, a zawsze dobrze wypić.

Zwykle “zaključki” organizuje się przez cały grudzień, bo oprócz grup pracowniczych, zakończenia roku mają także amatorskie grupy sportowe i kulturalne. Co roku ułożenie harmonogramu, który pasowałby każdemu jest misją niemal niewykonalną. Czasem więc można spotkać grupy żegnające stary rok jeszcze w styczniu i pewnie dla nich wciąż otwarte są wcześniej wspomniane jarmarki. Najczęściej można na nich dostać rękodzieło, lokalne specjały “prosto od chłopa” i jedzenie na ciepło. Jednak najwięcej jest punktów z grzanym winem i nie ma co ukrywać, to główny wabik dla większości odwiedzających. “Wesoły grudzień” trwa więc w najlepsze jeszcze w styczniu i w ten sposób niezauważenie wchodzimy w czas karnawału.

Czarno na białym widać więc, że życie w Słowenii do lekkich nie należy.

Ale przesyt grudniem dotyczy nie tylko dorosłych. Również dzieci mogą czuć dobrobyt ostatniego miesiąca roku. Z prezentami przychodzi bowiem nie tylko Święty Mikołaj (sł. Miklavž), który pamięta czasy monarchii Habsburgów. Jego konkurencję stanowi wciąż bardzo popularny Dziadek Mróz (sł. Dedek Mraz), spadek po wpływach rosyjskich. Z kolei wraz z niepodległością i świeckim konsumpcjonizmem panteon uzupełnił Božiček. Niekiedy utożsamiany jest ze Świętym Mikołajem, ale najbliżej mu do anglosaskiego Santa Claus z reklamy coca-coli i słoweński kościół niespecjalnie się do niego przyznaje. Rzecz jasna, z tak dużej konkurencji najbardziej korzystają dzieci. Na początku grudnia odwiedza ich Miklavž (uznawany przez wciąż religijne babcie i dziadków), w Boże Narodzenie Božiček (to już nowocześni rodzice), a na Nowy Rok swoje dokłada Dedek Mraz (szkoły i przedszkola).

Niestety, wszystko wskazuje, że w tym roku grudzień będzie wyglądał inaczej. Epidemia hula w najlepsze i kraj pozostaje zamknięty. Nie działają bary i restauracje, hotele, komunikacja. Nie można nawet jeść i pić w miejscach publicznych, zresztą to logiczne, bo obowiązuje nakaz noszenia masek. W mocy pozostaje zakaz odwiedzin i zgromadzeń z osobami spoza gospodarstwa domowego. Restrykcje trwają od końca października i większość z nas jest już nimi zmęczona.

Niektórzy są jednak na tyle przywiązani do tradycji “wesołego grudnia”, że nawet epidemia nie stanowi przeszkody. W Lublanie policja dostała zgłoszenie o nielegalnie działającym barze. Po przybyciu na miejsce patrol zastał zamknięty lokal. Po przeszukaniu pomieszczeń okazało się, że trzynaście osób ukryło się w schowku na szczotki. Wszyscy ścisnęli się na czterech metrach kwadratowych. Teraz czekają ich niemałe grzywny za złamanie przepisów epidemiologicznych. Grudzień tym razem okazał się mało wesoły.

Damian Buraczewski Small

Damian Buraczewski

Ze Słowenią związany od 2011 roku. Prowadzi blog SlovVine.com wybrany Winiarskim Blogiem Roku 2019 magazynu Czas Wina. Jego teksty o Słowenii ukazały się na łamach Tygodnika Powszechnego, Tygodnika Przegląd i Czasu Wina.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe