Gwatemala - Majańskie miss trans

Moje ciało, mój huipil

Początek

Z dumą noszą korony, choć wiele osób odmawia im prawa do zakładania tradycyjnych spódnic i bluzek. Majańskie Księżniczki Trans przecierają szlaki rdzennym transpłciowym mieszkankom Gwatemali

zdjęcia Julia Zabrodzka

O nim nie wiemy prawie nic. Nie znamy jego imienia, nazwiska, miejsca zamieszkania. Ze względów bezpieczeństwa umawiamy się w stolicy, w siedzibie organizacji pozarządowych Casa 4 de Noviembre i Gente Positiva. Tam poznamy tylko ją: Quetzali. Na spotkanie przychodzi w rudo-czarnej peruce sięgającej pasa, mocnym makijażu i koronie. I oczywiście w majańskim stroju – huipilu, bluzce haftowanej w kolorowe geometryczne wzory, orazcorte, spódnicy powszechnie używanej przez rdzenne mieszkanki Gwatemali.

W 2017 roku Quetzali została wybrana pierwszą w historii kraju Majańską Księżniczką Trans.

To nie konkurs miss – mówi kategorycznie. – W majańskich wyborach uroda nie jest ważna, liczy się znajomość kultury i pomysł na siebie.

Wybory odbyły się tu, gdzie rozmawiamy. Zatłoczony wówczas dziedziniec kamienicy w centrum miasta Gwatemala mienił się od kolorowych strojów. Quetzali przyjechała ze znajomymi: zrzucili się, wynajęli cały bus. Spory wydatek, ale chcieli tego dnia być z nią. Każda z kandydatek przygotowała trzy prezentacje: w stroju codziennym, w eleganckim nowoczesnym i w tradycyjnym. Oceniany był też regionalny taniec, przemówienie i krótki występ.

Miałyśmy przedstawić obyczaj z naszych stron. Ja wybrałam prośbę o rękę. Dawniej, gdy chłopakowi podobała się dziewczyna, upuszczał przed nią chustkę. Jeśli ją podniosła, był to znak, że go przyjmuje. Potem, trzymając tkaninę, szli do jej rodziców – Quetzali opowiada z powagą, mimo że dawne tradycje na pozór niewiele mają wspólnego z ruchem LGBTIQ.

Podobny przebieg i charakter mają również inne wybory majańskich królowych, jakich w Gwatemali odbywają się tysiące. Ich początki sięgają lat 20. ubiegłego wieku. Wtedy jednak wybierano „piękną Indianeczkę”, a całe wydarzenie, organizowane przez metysów, było na wskroś rasistowskie. Z czasem wybory zaczęli urządzać sami Majowie – rdzenni mieszkańcy, stanowiący obecnie prawie połowę ludności kraju – nasycając je kulturowym sensem. Dziś odbywają się niemal wszędzie: w szkołach, wsiach, miasteczkach, departamentach. W końcu, począwszy od 2017 roku, przyszedł też czas na majańską społeczność LGBTIQ.

***

Postanowiłam wziąć udział w wyborach, by pokazać, że istniejemy. Że przynależymy i do świata majańskiego, i do społeczności LGBTIQ – podkreśla Quetzali. – Jako transpłciowe Majanki doświadczamy dyskryminacji na wielu poziomach. Jako kobiety w pełnej machismo Gwatemali, jako członkinie rdzennych społeczności, uważanych przez metyską większość za coś gorszego – wylicza. – I jako osoby nieheteronormatywne. A do tego wiele z nas pochodzi z biednych rodzin i z prowincji.

W małych miejscowościach sytuacja jest najtrudniejsza – dodaje Mónica Chub Caal, która także brała udział w wyborach w 2017 roku jako reprezentantka departamentu Alta Verapaz. – Zdarza się, że lokalne władze zmuszają osoby transpłciowe do wyjazdu, grożąc im linczem – opowiada.

Wraz z Quetzali wymieniają też przypadki obrzucania wyzwiskami, napaści, pobić, a nawet morderstw. Trudno powiedzieć, jak często dochodzi do takich aktów agresji – policja i prokuratura zwykle nie odnotowują transfobicznych motywów przestępstwa.

Sytuacja transpłciowych Majanek jest wyjątkowo trudna. W pewnym sensie pozostają niewidzialne dla tych, którzy negują i wypierają ich istnienie, z drugiej zaś strony są najbardziej widoczne.

Zdarza mi się nosić majański strój na co dzień. To element naszej tożsamości, część kultury, do której przynależę. Dlaczego miałabym tego nie wyrazić? – pyta Mónica.

Dodaje jednak, że nie wszyscy podchodzą do tego ze zrozumieniem.

– Są osoby, także wśród Majów, dla których świat składa się tylko z mężczyzn i kobiet. Gdy widzą nas w kobiecych majańskich strojach, uważają, że robimy sobie żarty. A to nie tak! – obrusza się. – Myślę, że każda z nas doświadczyła z tego powodu nieprzyjemności. W Cobán dochodziło nawet do napaści i zdarzało się niestety, że inne kobiety atakowały nasze compañeras ze względu na noszenie majańskiego stroju.

Kocham moją kulturę – Quetzali powtarza to wyznanie. – W wieku 14 lat nauczyłam się tkać i haftować. Wiem, ile pracy trzeba włożyć w wykonanie majańskiego stroju. Jako jedna z pierwszych zaczęłam zakładać go na wydarzenia społeczności LGBTIQ, na parady równości w stolicy, chociaż na początku bardzo się bałam. W swoim miasteczku nadal tego nie robię. Tam ludzie znają mnie jako mężczyznę – przyznaje.

Pod postem o wyborach księżniczki trans na stronie jednej z rozgłośni radiowych widać prawie tysiąc komentarzy. Zwroty: „Hańbisz naszą kulturę!” albo „Niszczysz majański strój!” powtarzają się niczym refren.

Quetzali łączy nienawistne postawy z ekspansją kościołów ewangelikalnych, wywodzących się głównie z USA. Zdobywają w Gwatemali wyznawców w tempie nieporównywalnym z żadnym innym krajem Ameryki Łacińskiej (może poza Brazylią) i promują skrajnie konserwatywną wizję świata.

Sama myślałam kiedyś, że moja orientacja seksualna jest czymś złym, że pójdę do piekła. A mamy przecież dowody, że istniały w Ameryce wspólnoty, w których osoby nieheteronormatywne były traktowane jako ktoś wyjątkowy – przekonuje.

***

Od małego nie kryłam się z tym, kim jestem. Rodzice wychowywali mnie i ubierali jak dziewczynkę. W San Cristóbal Verapaz wszyscy znają mnie od dziecka, witają się ze mną na ulicy – opowiada Elda Floridalma Laj Mo, wybrana w 2019 roku pierwszą Majańską Księżniczką Trans departamentu Alta Verapaz.

Na początku 2020 roku spotykamy się w Cobán z nią i z Mónicą, która kieruje obecnie oddziałem organizacji Gente Positiva w swoim departamencie i działa na rzecz praw społeczności LGBTIQ.

Elda przyznaje, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, co ona.

Są w San Cristóbal compañeras trans, które pozostają w ukryciu, bo rodziny ich nie akceptują. Prowadzą podwójne życie – wzdycha. – Był pewien chłopak, czuł się dziewczyną, ale rodzice nie chcieli o tym słyszeć. Znaleziono go martwego. Zażył truciznę, podejrzewamy, że nie wytrzymał. Jego rodzice teraz żałują. „Powinniśmy byli go akceptować. Byłby nadal z nami”, mówią.

Guate JZ 7984 E1612008887940
Mónica Chub Caal w stroju z Cobán

Marilin Caal, która także działa na rzecz praw osób nieheteronormatywnych i też przyszła na spotkanie, mówi, że może liczyć na wsparcie mamy, siostry i kuzynów, ale nadal nie ma odwagi zakładać majańskiego stroju w rodzinnym Cobán.

Bardzo podziwiam Mónicę i Eldę, że to robią. Ja odważyłam się tylko kilka razy, na przykład na Paradzie Równości w stolicy. Wykonałyśmy z compañeras nasz tradycyjny taniec z Alta Verapaz. Jak to było pokazać się w huipilu i corte? Poczułam się wolna, silna. Poczułam się normalnie.

Mónica mówi, że ten taniec był ważnym momentem.

Nieraz zwracałam uwagę metyskim aktywistkom, że nasz ruch powinien był bardziej otwarty na osoby rdzenne. Zdarzało mi się, że przyjechałam na spotkanie w huipilu i corte, a one na to: „Mónica, czemu się tak ubrałaś? Jak ty wyglądasz? Miałaś być elegancka!”. Jestem elegancka, odpowiedziałam, ubrałam się stosownie do okazji, zgodnie z moją kulturą. Jestem rdzenną kobietą trans i noszę się jak Majanka. Wtedy nie bardzo to zrozumiały, ale potem poprosiły, byśmy zaprezentowały się na paradzie. Ruch LGBTIQ powoli się zmienia.

Optymistyczne historie coraz częściej zdarzają się też poza środowiskiem. Elda opowiada, że jako Majańska Księżniczka Trans otrzymała zaproszenia na wybory rdzennych królowych w kilku miejscowościach swojego departamentu.

Wszędzie spotykałam się z godnym przyjęciem. Ludzie szanowali moją koronę, pytali o nasze wybory – opowiada. Raz poproszono ją nawet, by zasiadła w jury. – To było w jednej z wsi nieopodal San Cristóbal, szkolny konkurs z okazji dnia niepodległości. Bardzo piękne doświadczenie – wspomina.

I dodaje, że gdy sama brała udział w wyborach Majańskiej Księżniczki Trans, zaprosiła trochę osób z San Cristóbal.

Przyjechali, trzymali za mnie kciuki, bardzo im się podobało. Teraz, gdy spotykają mnie na ulicy, podpytują, kiedy będą następne. No i kiedy urządzę tradycyjną fiestę, by uczcić moje panowanie.

Julia Bartosz

Julia Zabrodzka i Bartek Kaftan

Ona fotografuje i czasem pisze o miejscach i ludziach. On jest dziennikarzem, redaktorem, tłumaczem. Publikowali m.in. w "Polityce", "Piśmie", "Kukbuku", "Wysokich Obcasach", "The Guardian". Zazwyczaj pracują razem - najchętniej w Polsce i krajach hiszpańskojęzycznych.

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

To też ciekawe