Podróżujemy po to, by poznać świat, ale też po to, by przeżywać serię zachwytów. A zachwyt jest ściśle skorelowany z uważnością
Tym felietonem kończę bieżący rok – następna sobota, a więc dzień naszych publikacji, przypada już na 2022 rok, zresztą wówczas, jak co dwa tygodnie, oddaję pióro mojemu koledze redakcyjnemu, Damianowi Buraczewskiemu.
Żegnamy więc rok, w którym wszystko miało być już naprawione. Jak widzimy, nie jest. Optymizm napędzany masowymi szczepieniami przeciwko koronawirusowi wyparował z pojawieniem się mutacji omikron. Będziemy teraz patrzeć z nadzieją na kolejny rok, licząc, że wraz z nim zmieni się coś na lepsze. Czy rzeczywiście się zmieni? Pocieszające jest to, że dla większości z nas 2021 był lepszym rokiem niż fatalny 2020. Załóżmy więc, że ten trend będzie się utrzymywał.
Pandemia z jednej strony już nam zbrzydła, a do zagrożenia w dużej mierze się przyzwyczailiśmy, z drugiej – wciąż wpływa na naszą codzienność.
Słyszę właśnie w radiu, że najlepiej sprzedającym się sprzętem AGD są obecnie… zamrażarki. Nie telewizory, laptopy, czy pralki, ale urządzenia pozwalające gromadzić zapasy na niepewną przyszłość. Wyładowując chłodziarkę po brzegi jedzeniem, oswajamy lęk, który nadal nam towarzyszy, mimo że od wybuchu pandemii zaraz upłyną dwa lata. Zastanawiam się tylko, gdzie upchnęliśmy te zamrażarki? Przecież większość z nas miało już je w domach. Czy teraz mamy ich po prostu więcej?
Pandemia wpływa też oczywiście na nasze podróżowanie. Podsumowując te dwanaście miesięcy, miałem ochotę wypisać tu wszystkie moje wyjazdy, które udało mi się zrealizować i te, których się nie udało. Uświadomiłem sobie jednak, że nie ma to większego znaczenia. Zbyt łatwo wpadamy w tendencję do liczenia, rachowania, ujmowania życia w tabelki arkusza kalkulacyjnego. Czy dwadzieścia podróży ma większą wartość niż jedna lub dwie? Nie sądzę. Ważniejsze jest chyba to, jak one nas kształtują i co z nich w nas pozostaje. A mogę przecież w każdej chwili wrócić myślami do dziesiątek wspaniałych momentów, które miały miejsce na zaledwie jednym wyjeździe na Majorkę w tym roku.
Mimo to, kolejny rok zamierzam w jakimś stopniu zaplanować. Choć nie jestem gorącym zwolennikiem snucia planów, paradoksalnie, w obecnej sytuacji pozostawienie wszystkiego na żywioł grozi wyprowadzeniem na manowce. W nieustannie zmieniającej się rzeczywistości, zbyt łatwo można popaść w zniechęcenie i apatię. Skoro wszystko jest niepewne, może lepiej po prostu dać sobie spokój i zająć się czymś innym?
Planowanie, nawet jeżeli nie wszystko uda nam się zrealizować, może być dla nas rodzajem kompasu. I sprawić nieco przyjemności. Już samo obmyślanie alternatyw, szukanie kierunków, wyznaczanie dróg wydaje się być niezłym sposobem na wykorzystanie wolnego czasu w Święta.
Pod warunkiem, że podejdziemy do tematu ze spokojem. Nie traktujmy tych planów, jak obowiązków, z których za rok będziemy się rozliczać. Nawet, gdy nic nam z nich nie wyjdzie, nie powinno to budzić frustracji. Jeżeli ta pandemia ma nas czegoś nauczyć, to może właśnie większego luzu. Wyzbycia się nerwowości związanej z ambicjami, planami, tym, jak wypadamy na tle innych. Rzeczywistość jest płynna i sztuka polega na swobodnym unoszeniu się na powierzchni.
Podróżujemy po to, by poznać świat, ale też po to, by przeżywać serię zachwytów.
I choć daleki jestem od namawiania Was do pozostania w domu, jeżeli będziecie do tego zmuszeni, pamiętajcie, że zachwyt jest ściśle skorelowany z uważnością. Jak pisze Julia Cameron w książce Droga artysty:
(…) wśród sukcesów i porażek, wydarzenia nie mają wielkiego wpływu na jakość życia. Jest ona zawsze wprost proporcjonalna do naszej zdolności do zachwytu. A zdolność do zachwytu jest owocem uważności”.
I wspomina o swojej babci, która zostawiła po sobie nieskończoną ilość listów, będących w rzeczywistości dziennikami uważnej codzienności:
„Tak – mówiły jej listy – tatuś ma coraz gorszy kaszel, straciliśmy dom, nie ma pieniędzy ani pracy, ale lilie tygrysie kwitną, jaszczurka wygrzewa się w słońcu, a róże trzymają mimo upału”.
Więc, co by się nie działo, szukajmy tych lilii i jaszczurek – tuż obok własnego domu lub na drugim końcu świata. W czym postaramy się oczywiście pomóc naszymi materiałami.
Do zobaczenia w Nowym Roku!