Smukłe kobiety rzucają do siebie kolorową piłkę. Ich nagość skrywają wąskie paski bikini. Te wizerunki mają ponad półtora tysiąca lat
Dziś można patrzeć na nie z góry, chodząc po rampach biegnących nad podłogą starożytnej willi w centrum Sycylii. Przed wiekami na co dzień spoglądał na nie nieznany nam właściciel posesji. Stąpał po tych mozaikach sandałami, przechadzając się po włościach, przyjmując gości, może przysiadając w cieniu i chroniąc się przed rozpalonym letnim powietrzem.
Ogrom i bogactwo Villa Romana Del Casale prowokuje do domysłów, kto mógł w niej mieszkać. Być może był to rzymski senator lub zamożny właściciel ziemski. Nie bez podstaw są też tezy, że w tych murach pojawiał się sam cesarz lub jego najbliższa rodzina.
Podłogi głównego budynku kompleksu są wyłożone mozaikami. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności – naturalnemu osuwisku i zasypaniu terenu zwałami ziemi – dotrwały one do naszych czasów niemal nienaruszone. To ewenement na skalę światową. Brama do przeszłości pozwalająca spojrzeć na świat, który już dawno przeminął.
Ułożone z kamyków obrazy układają się w ciągi tematyczne. Ich skala wprawia w osłupienie. Łącznie to blisko 3500 m² powierzchni zamienionych w skrzące się kolorami detale.
Liczący 66 metrów korytarz willi wypełniają dziesiątki postaci zwierząt i polujących na nie mężczyzn. Sporo tu gatunków afrykańskich – lwy, słonie, lamparty, strusie – które łapano, by sprowadzić na rzymskie areny.
Mozaiki tworzą, niczym komiks lub klatki filmu, ciągi chronologiczne. Wpierw widzimy łowy na zwierzęta, później ich pętanie, a w końcu załadunek na okręty. Są też sceny połowu ryb i morskich stworzeń, ale też wyścigi rydwanów. Część mozaik przedstawia sceny mitologiczne: pojawia się Orfeusz, Ulisses, Polifem. Sąsiadują one z obrazami odtwarzającymi zwykłe życie, codzienne rytuały. Ówczesność.
Największą uwagę przyciąga jednak fragment z kobietami w bikini.
Dziesięć postaci zabawiających się piłką, rzucających dyskiem, a nawet podnoszących niewielkie ciężarki. Mozaika jest jedną z mniejszych w posiadłości, nie o wielkość tu jednak chodzi. Uchwycone sceny niemal nie różnią się bowiem od tych, które mogłyby rozegrać się współcześnie.
Odziane w dwuczęściowe kostiumy kobiety, przedstawione na tym dziele datowanym na IV w., nie wzbudziłyby swoim pojawieniem się sensacji w żadnym dzisiejszym klubie fitness. Patrząc na nie, ma się poczucie ciągłości – jakby te dzielące nas niemal dwa tysiące lat niewiele zmieniało. W swej ludzkiej naturze pozostajemy tacy sami.